W sobotnie południe, 12 maja br. deszcz mocno padał. Staliśmy na parkingu w oczekiwaniu na policjantów, którzy mieli ocenić stan naszego autokaru. Wszystkim dopisywał humor, czekała nas przecież tygodniowa wycieczka do kraju pizzy, makaronu i skuterów, a przede wszystkim do kraju słynącego ze starożytnych zabytków i renesansowych artystów – do Italii. Przed nami otwarta była droga do perły kultury europejskiej. Nad napiętym grafikiem obiektów do zwiedzania czuwały panie: Ewa Tajs, Małgorzata Koźlak, Jolanta Pękala oraz Aleksandra Ziembla.
Następnego dnia w godzinach porannych dotarliśmy do Florencji, stolicy Toskanii, miasta słynącego z żyjących tu w XVI wieku renesansowych artystów, przepięknych kościołów i malowniczych kamienic, a to wszystko wprowadzało niezwykłą atmosferę tajemnicy i magii.
Pogoda, niestety, płatała nam figle, dlatego do hotelu w Fiuggi, miasteczka oddalonego o 60 km od Rzymu, dotarliśmy przemoczeni i zziębnięci. Kiedy weszliśmy do naszego miejsca zakwaterowania w hotelu „Astoria” , naszym oczom ukazały się przytulne pokoje z oknami, z których rozciągał się cudowny widok na malowniczą miejscowość. Po spożyciu posiłku udaliśmy się do swoich pokoi , aby odpocząć przed kolejnymi wrażeniami, jakie czekały na nas następnego dnia.
Odpoczynek był rzeczywiście wskazany. Dzień trzeci cały spędziliśmy w Rzymie. Zwiedzanie zaczęliśmy od Muzeum Watykańskiego, skąd przeszliśmy do Bazyliki św. Piotra, potem nawiedziliśmy Grób Jana Pawła II, zobaczyliśmy Panteon, Forum Romanum , a na końcu Amfiteatr Flawiuszów – Koloseum. Po przejściu po dawnej arenie ruszyliśmy na stacje metra, skąd dotarliśmy do miejsca postoju naszego autokaru, który zawiózł nas do hotelu. Ten dzień obfitował w najrozmaitsze atrakcje. W Muzeach Watykańskich strażnicy kontrolujący nasze podręczne bagaże zatrzymali naszego kolegę, bo w plecaku miał metalowy przedmiot. Okazało się, że był to nóż. Wyjaśnienie naszej przewodniczki, że to nóż do robienia kanapek wystarczyło do uwolnienia kolegi. Do Koloseum nie została wpuszczona pani Pękala wraz z jednym uczniem, pracownik bowiem odliczył 46 uczestników, którzy mieli wykupione bilety. Pani była 47. I znów niezbędna była przewodniczka i jej wyjaśnienia, bo w naszą grupę włączyły się dwie Włoszki.
W czwarty dzień przybraliśmy kierunek południowy, w stronę Zatoki Neapolitańskiej. W ten dzień czekały na nas następujące atrakcje: zwiedzanie starożytnego miasta zasypanego przez wybuch
wulkanu – Pompeje, wyjazd na wielką górę z kraterem – Wezuwiusz oraz wizyta na cmentarzu Polaków poległych podczas walk pod Monte Casino. Na cmentarzu wszyscy szukaliśmy grobu pradziadka Kasi Światłoń, pana Stanisława Nędzy, który poległ na wzgórzu, walcząc u boku gen. Andersa. Pogoda nam bardzo sprzyjała. Mogliśmy z okien autokaru podziwiać malownicze widoki rozciągającego się nie opodal Morza Adriatyckiego, którego tafla lazurowej wody pięknie mieniła się w słońcu.
W kolejnym dniu musieliśmy się pożegnać z naszym przytulnym hotelem i wyjechać na północ. Zostawialiśmy także słoneczną pogodę. Piękne San Marino, do którego przybyliśmy, oglądaliśmy w kropelkach deszczu i we mgle, a potem udaliśmy się do parku rozrywki Mirabilandia. Nie mieliśmy za dużo czasu, lecz nie przeszkodziło nam to we wspaniałej zabawie, do której dołączyli się również opiekunowie i kierowcy. Czas wykorzystaliśmy do maksimum, opuściliśmy park, gdy już go zamykali. Jedną noc spędziliśmy w hotelu w Rimini. Wieczór jednak cała grupą spędziliśmy na plaży. Nocna bryza, długie molo, cisza dookoła oraz szum fal uderzających o kamienny brzeg sprawiały, że nikt nie chciał wracać do hotelu, jednak musieliśmy wypocząć i nabrać sił przed ostatnim dniem zwiedzania.
Ostatni dzień na włoskiej ziemi rozpoczęliśmy krótkim plażowaniem, po czym spakowaliśmy się i wyruszyliśmy do Wenecji – ostatniego miejsca naszej wycieczki. W mieście na wodzie poruszaliśmy się łodzią i chodzili wąskimi uliczkami. Na placu św. Marka zwiedziliśmy najważniejsze obiekty i zrobiliśmy zakupy, bez prezentów dla najbliższych nie mogliśmy przecież wrócić do Polski. Choć w głębi serca czuliśmy tęsknotę za naszym krajem, ciężko było nam opuszczać nieco rozleniwionych Włochów. Czas jednak biegł nieubłaganie i w godzinach wieczornych wyruszyliśmy do Polski. Minęliśmy Austrię i Czechy i następnego dnia przed południem stanęliśmy na parkingu w Rudniku, gdzie czekali na nas stęsknieni rodzice.
Wszyscy mamy nadzieję, że w przyszłym roku zostanie zorganizowana kolejna zagraniczna wycieczka, która dostarczy nam takich wrażeń jak ta, włoska. (G. Grabowska, B. Oliwa, A. Szymańska). Zdjęcia tutaj.